Forum Forum Wydziału Teologicznego na UKSW Strona Główna


Forum Wydziału Teologicznego na UKSW
Forum Wydziału Teologicznego na UKSW
Odpowiedz do tematu
De praedestinatione et praestientia Dei
Lapid



Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Na ostatnim (15.05) czwartkowym seminarium naukowym z filozoficznych podstaw teologii, zostało poruszone zagadnienie wyboru i przedwiedzy Boga. Opiera się ono o dzieło Wilhelma Ockhama "Tractatus de praedestinatione et praestientia Dei respectu futurorum contingentium".
Jeden z problemów jaki chcę tutaj postawić do rozważenia i jednocześnie zaprosić Was do dyskusji na ten temat, a mianowicie: "Czy Bóg zdecydował w sposób pewny, nieomylny i z wiedzy koniecznej?" Przyjmujemy, że Pan Bóg jest wszechwiedzący, jednak zdanie «Piotr był wybrany» wskazuje, że jednocześnie będzie zbawiony, ale «Piotr zgrzeszył» więc w natępstwie byłby potępiony...

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Monika Kosycarz



Dołączył: 09 Maj 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa(ur.)/Kłoczew(zam)./Ryki;0

Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam pytanie. Brzmi ono tak bardzo hipotetycznie i jest trochę skomplikowane. Czy pytasz o to, czy to możliwe do pogodzenia, żeby Pan Bóg zaplanował coś dobrego, a człowiek, dla którego to dobro przygotował, odrzucił tę propozycję i wybrał inną drogę? Jeżeli tak, to ja bym odpowiedziala, że oczywiście, że Pan Bóg zawsze jest nieomylny i pewny. Zawsze pragnie naszego dobra, ale obdarzył nas wolną wolą i wiedząc najlepiej, co dla nas najlepsze, nie zniewala nas do tego wyboru, pozostawia możliwość innych decyzji. A jeżeli chodzi o wybranie, to Bóg nas wszystkich umilował i zesłał na świat swojego Jednorodzonego Syna, aby nas zbawił. Dlatego wszyscy są wybrani, t. zn. propozycja zbawienia jest dla wszystkich. Decyzja należy jednak do nas, bo możemy tę propozycję przyjąć lub odrzucić. Jeden grzech nie oznacza od razu potępienia. Bóg do końca daje szansę powrotu człowiekowi, póki żyje. Chodzi o to, że my nie jesteśmy marionetkami w ręku Pana Boga. Nie jesteśmy zdeterminowani. Na pewno Pan Bóg się nie myli w swoich wyborach, a jednocześnie ufa człowiekowi i szanuje jego wolną wolę i z każdego zła może wyprowadzić dobro. Daje nam kredyt zaufania. Nie można też myśleć o Panu Bogu na ludzki sposób, wkładać go w ludzkie kategorie czasowości. My myślimy takimi kategoriami - planujemy, a w Bogu jest ciągłe teraz. To trudno sobie wyobrazić. Dobrze mówię? Kiedyś sama zastanawiałam się nad tym jak to Pan Bóg przewiduje i kalkuluje, a teraz nie zastanawiam się już nad tym. Nie potrzebuję, bo myślę, że to jest tak, ze Bóg ma jakiś plan wobec mnie, a ja chcę go odkrywać, konfrontując z wlasnymi pomysłami. Jeśli o tym z Nim rozmawiam i proszę o to, bym odkryla Jego plan, to on tego słucha, ale dostowuje się do mojego poziomu. Bierze pod uwagę moje ograniczenia i slabości, ale jest wierny swoim obietnicom. Monika.(A kim Ty jesteś, "Lapidzie"?)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Monika Kosycarz dnia Sob 21:10, 17 Maj 2008, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Lapid



Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

To co było, jest i będzie Bóg już zadecydował. Założeniem jest, że Pan Bóg jest wszechwiedzący. A zatem: wiemy, że Piotr został wybrany, ponieważ został zbawiony. Zatem Pan Bóg już zadecydował od początku, że Piotr będzie zbawiony. Jednak skoro Pan Bóg zdecydował pewnie, nieomylnie i z wiedzy koniecznej, to stawia się problem: skoro Piotr zgrzeszył, co daje potępienie, i Pan Bóg o tym wiedział, to na jakiej zasadzie istnieje pewność, nieomylność i wiedza konieczna?
Skoro zdanie w czasie teraźniejszym «Piotr jest wybrany» jest prawdziwe to i zarazem konieczne; tak więc zdanie «Piotr był wybrany» zawsze będzie prawdzie i konieczne. Następnie zdanie «Piotr jest potępiony» jest prawdziwe w czasie teraźniejszym więc w przeszłości zawsze będzie konieczne zdanie «Piotr był potępiony». Więc w tym samym momencie oba zdania byłyby prawdziwe...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lapid



Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Nstępną kwestią jest akt woli stworzenia: akt woli Bożej nie wywołuje się przez akt woli stworzenia. Jednak: czy wola Piotra postąpiła z konieczności za rozporządzeniem woli Bożej czy nie? Jeżeli nie, więc wola Boża zadziałała, jeżeli tak - to otrzymujemy potwierdzenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Monika Kosycarz



Dołączył: 09 Maj 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa(ur.)/Kłoczew(zam)./Ryki;0

Mieszasz mi w głowie tymi pytaniami o pewność i niepewność..Piszesz niezrozumiałym dla mnie językiem...Takim za bardzo naukowym, logicznym czy ściśle filozoficznym. Nie moglbyś trochę uprościć i powiedzieć swoimi slowami, tak bardziej zwyczajnie?

Nie wiem, czy mogę dodać coś więcej do tego, co już powiedziałam. W ogole się do tego nie ustosunkowałeś. Tylko poszerzyleś swoje pytanie i sposob rozumowania. Nie wiem czy mamy ten sam punkt wyjścia. Ja nie zgadzam się z tym, ze Pan Bóg wszystko już zdecydowal - przeszłośc, przyszłośc i teraźniejszośc. Bo takie założenie według mnie zaklada, że jesteśmy zdeterminowani przez Boga, a to by przekreślało naszą wolną wolę, jej wolność. Na temat przedwiedzy mówiliśmy z o. Salijem na dogmatycznej na II roku. Niestety nie mam teraz notatek, a wszystkiego nie pamiętam. Przeciwstawienie sobie dwóch założeń, że - albo Bóg wszystko zaplanował, albo wszystko zależy od człowieka - nie wiem czy jest właściwe. Pan Bóg uczynił czlowieka na swoj obraz i chce z nim współpracować.

Nie można powiedzieć, ze Bóg zaplanował katastrofy ekologiczne, wymyślenie wojen, broni palnej, zła różnego rodzaju. Bog jedynie dopuszcza zło. Człowiek czyni zło.

Potępienie nie jest konsekwencją pojedynczego grzechu, ale ostatecznym opowiedzeniem się czlowieka w chwili śmierci czy w chwili sądu przeciwko Bogu. Bóg zawsze pragnie zbawienia każdego czlowieka. Jedynie wybór szatana był ostatecznym opowiedzeniem się przeciwko Bogu.

Wiara katolicka odrzuca predestynację jako przeznaczenie jednych do zbawienia, a innych do potępienia. I potem można mieć problem, bo niby skąd wedle tej teorii masz wiedzieć, w ktorej grupie jesteś. Jedna jechowitka w rozmowie ze mną powiedziała ze smutkiem w glosie:"Ale mi Pani szkoda, że nie będzie Pani zbawiona" (bo oni uważają, że jako jechowi są predestynowani do zbawienia), a ja odpowiedziałam, że mi nie szkoda. Bo ja wierzę, że Chrystus po to oddał za mnie życie, abym miala życie wieczne. Oczywiście ode mnie zalezy, od mojej wspólpracy z łaską, czy tak się stanie. Głęboko tego pragnę. Pan Bóg nikogo nie chce skrzywdzić. Ale też nie zmusza.

Nie wiem jaki jest cel Twojego pytania. jakie ma znaczenie ten problem i odpowiedź na niego dla Twojej wiary? Ufam, ze nie sens wyłącznie filozoficzny, bo wtedy szkoda dyskutować. Może ktoś mądrzejszy i bardziej kompetentny ode mnie się wypowie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Monika Kosycarz



Dołączył: 09 Maj 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa(ur.)/Kłoczew(zam)./Ryki;0

Znalazłam artykuł o. Jacka Salija na interesujący Cię temat. Podam namiary na niego, bo nie wiem, czy uda mi się go wkleić. Ewentualnie wyślę mailem. To jest artykuł - Boża przedwiedza a wolność, w: W drodze, nr 11(351)2002. [Ojej, udało się wkleić B-)Najpierw jest pytanie, a potem odpowiedź]

"szukającym drogi
Boża przedwiedza i ludzka wolność

Cieszę się, że mój 17–letni syn chce ze mną rozmawiać na tematy religijne, ale nie wiem, czy z tych rozmów nie wynika więcej zła niż dobra, bo moja ignorancja utwierdza go w wątpliwościach. Bardzo się o niego boję. Na niedzielną Mszę świętą jeszcze chodzi, ale mówi, że tylko po to, żeby „odstać swoje”, bo już nie umie się modlić. Mam tylko cichą nadzieję, że aż tak źle nie jest, że tylko młodzieńcza skłonność do przesady każe mu tak mówić.

Podstawowa jego trudność jest następująca: albo Boga nie ma, albo człowiek nie jest wolny. Jeżeli jest Bóg, który już przed stworzeniem świata wiedział, jak potoczy się jego historia, to znaczy, że wszystko musi się dziać tak, jak On przed wiekami postanowił. Z tego wniosek, że człowiek nie jest wolny.

To przekłada mu się na wiele problemów szczegółowych. Pyta, dlaczego Bóg, skoro z góry wiedział, że stworzony przez Niego człowiek zgrzeszy, w ogóle powołał go do istnienia? Mógł przecież stworzyć takiego człowieka, o którym z góry by wiedział, że nie popadnie w grzech. Pyta też, dlaczego Bóg stwarza tych ludzi, o których wie, że dopuszczą się wielkich zbrodni i zasłużą sobie na potępienie wieczne. Skoro już grzech jest na świecie, Bóg mógłby sprawić, żeby do życia byli powoływani tylko tacy ludzie, o których Bóg z góry by wiedział, że wielkiego zła się nie dopuszczą i w końcu będą zbawieni.

Tak samo — tłumaczy mi — nie ma sensu modlić się o cokolwiek. Po co modlić się o czyjeś zdrowie, skoro Bóg i tak w swojej przedwiedzy wie, czy ten ktoś wyjdzie, czy nie wyjdzie z choroby. Bez sensu jest nawet modlitwa — tłumaczy mi — o nawrócenie własnego dziecka, bo przecież jest to sprawa już przed wiekami rozstrzygnięta. Zupełnie nie umiem mu tego wszystkiego wytłumaczyć. Pragnę dodać, że jest on bardzo dobrym dzieckiem.



Łatwo wskazać błąd teoretyczny, z którego wyrastają wszystkie problemy Pani dziecka. Naprawdę ważne będzie, by mu pomóc w budowaniu — już na miarę człowieka dorosłego — religijnego zawierzenia siebie Panu Bogu.

Błąd teoretyczny polega na tym, że wieczność jest w tym rozumowaniu pojmowana jako istnienie od miliardów, miliardów lat, tak że choćbyśmy się cofali w czasie w nieskończoność, nigdy nie dojdziemy do momentu, w którym owa wieczność by się zaczynała. Otóż wieczność Boga nie polega na tym, że On istnieje od zawsze. Bóg istnieje niewyobrażalnie więcej niż od zawsze.

Wieczność Boga nie jest szczególnie uprzywilejowanym istnieniem w czasie. On istnieje ponad czasem, czyli w takim niepojętym „teraz”, które jest zawsze i nie przemija tak jak nasze ludzkie „teraz”. Bóg istnieje wyłącznie w swoim nieprzemijającym „teraz”, w takim „teraz”, które nie ma żadnego „przedtem” i nie będzie miało żadnego „potem”.

Spróbujmy obrazowo pokazać różnicę między naszym i boskim „teraz”. Nasze „teraz” to punkt nieubłaganie posuwający się na linii czasu — dotąd go nie było, wreszcie się pojawił i znów go nie będzie. Natomiast „teraz” Boga to nieskończona kula, dla której licząca miliardy lat linia czasu jest jak kropla wody w porównaniu do całego oceanu 1

Bardzo prosto tę różnicę między wszechczasem przeznaczonym dla materialnego kosmosu a wiecznością Boga opisuje Psalm 102:

Boże mój, Ty niegdyś założyłeś ziemię i niebo jest dziełem rąk Twoich. Przeminą one, Ty zaś pozostaniesz. I całe one jak szata się zestarzeją: Ty zmieniasz je jak odzienie i ulegają zmianie, Ty zaś jesteś zawsze ten sam i lata Twoje nie mają końca.

Otóż wszystkie wymienione w liście problemy Pani syna znikają same, jeśli sobie uprzytomnić, że na temat relacji między Bożą wszechwiedzą i naszą wolnością jedno wiemy na pewno i jednego na pewno w obecnym naszym życiu nie pojmiemy. Wiemy na pewno, że nasza wolność nie jest czymś pozornym. Do wolności naprawdę jesteśmy wezwani i uzdolnieni. Podejrzewać Pana Boga o to, że dał nam tylko poczucie wolności — poczucie fałszywe, ponieważ tylko tak się nam wydaje, że jesteśmy wolni — to podejrzewać Go o kłamstwo i udawanie miłości do nas. Gdyby wolność nasza była fikcją, to fikcją byłoby również i to, że zostaliśmy stworzeni na obraz Boży.

Owszem, jeden tylko Bóg zna całą prawdę o nas i tylko On jeden może do końca prawdziwie osądzić, jaki użytek robimy z naszej wolności — przy takich, a nie innych cechach dziedzicznych, przy takim a nie innym wychowaniu, temperamencie, środowisku rodzinnym i kulturowym. Gdybyśmy jednak z powodu różnych uwarunkowań, którym podlega nasza wolność, zaczęli wnioskować o jej nierealności, konsekwentnie musielibyśmy uznać, że nie jest ważne, jak wychowujemy nasze dzieci ani jak się odnosimy do innych ludzi i jak wywiązujemy z naszych obowiązków, bo najważniejsze nawet filary życia społecznego — prawo, zobowiązania, odpowiedzialność, zasady moralne — to tylko jeden wielki absurd i blaga.

Niewątpliwie nieprawdziwe jest takie wyobrażanie sobie Bożej przedwiedzy, że Pan Bóg już w czasach Bolesława Chrobrego wiedział, co zrobię jutro. Powiedzmy to sobie z całą jasnością: gdyby Boża przedwiedza na temat naszych czynów była czymś dającym się opisywać na linii czasu, niewątpliwie nie bylibyśmy wolni. Kto tak wyobraża sobie Bożą przedwiedzę, ten w niedopuszczalny sposób zamyka Boga w czasie.

Konsekwentnie, nie mają sensu wszelkie pytania typu: „Dlaczego Bóg w ogóle stwarza takiego człowieka, o którym z góry wie, że zmarnuje Jego łaski i zasłuży sobie na potępienie?”, „Po co się modlić o cokolwiek, skoro Pan Bóg z góry wie, co będzie?”. Ich źródłem jest fałszywe wyobrażenie Bożej przedwiedzy jako czegoś umieszczonego na linii czasu.

Czym zatem jest Boża przedwiedza, skoro zniekształca ją wyobrażenie, że była w Bogu przed miliardami lat? Co to znaczy, że jest ona „ponad czasem”? Otóż tego właśnie nie pojmiemy. Nie pojmiemy takiego „teraz”, które nie przechodzi w przeszłość i które nie czeka na żadną przyszłość. Nie pojmiemy takiego „teraz”, które jest ponad tym, co dla nas jest przeszłością i teraźniejszością, i przyszłością. Wiemy tylko, że fałszywe są takie próby rozumienia Bożej przedwiedzy, które przekreślałyby prawdę naszej wolności.

Zresztą sam termin „przedwiedza” jest naznaczony naszym ludzkim zanurzeniem w czasie. Boska przedwiedza jest transcendentna wobec tego terminu. Zarazem Pismo Święte nawet o tym, że jest ona niepojęta, mówi z pełną wdzięku prostotą:

Panie, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły, widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane. Choć jeszcze nie ma słowa na języku, Ty, Panie, już znasz je w całości. Ty ogarniasz mnie zewsząd i kładziesz na mnie swą rękę. Zbyt dziwna jest dla mnie Twa wiedza, zbyt wzniosła: nie mogę jej pojąć (Ps 139,1–6; por. Hbr 4,13).

Zatem z pewnością zniekształcilibyśmy prawdę o Bogu, gdybyśmy — niepokojąc się o prawdę naszej wolności — zaczęli przeczyć Jego przedwiedzy. Zarazem nie ma najmniejszej wątpliwości, że nie na tym ona polega — jeszcze raz użyję tego skrótu — że Bóg już w czasach Bolesława Chrobrego wiedział, co ja zrobię jutro.

Co wynika z tych naszych ustaleń dla problemów, które trapią Pani syna? Wynika to, że nasi prarodzice nie tylko mogli nie zgrzeszyć, ale powinni byli nie zgrzeszyć. Jeżeli jakiś człowiek zmarnuje samego siebie i zasłuży na potępienie, to niewątpliwie nie dlatego, że był do tego z góry przewidziany; z całą pewnością mógł dostąpić Bożego miłosierdzia i powinien się o nie skutecznie ubiegać — i tak Bóg by go widział w swoim wiekuistym „teraz”. Podobnie — ponieważ słowo Boże wielokrotnie zachęca nas do zanoszenia naszych próśb do Boga — niewątpliwie możemy swoimi modlitwami wiele osiągać i niech nam tej prawdy nie zaciemniają nasze fałszywe wyobrażenia o Bożej przedwiedzy.

Skąd pewność, z jaką to mówię? Oczywiście z Pisma Świętego. Wiele można by o tym pisać, tutaj ograniczę się do przytoczenia świadectwa samego Boga, które jest zapisane w Księdze Jeremiasza:

Raz postanawiam przeciw narodowi lub królestwu, że je wyplenię, obalę i zniszczę. Lecz jeśli ten naród, przeciw któremu orzekłem karę, nawróci się ze swej nieprawości, będę żałował nieszczęścia, jakie zamyślałem na niego zesłać. Innym razem postanawiam, by jakiś naród lub królestwo utwierdzić i rozkrzewić. Jeżeli jednak czyni wobec Mnie zło, nie słuchając mojego głosu, będę żałował pomyślności, jaką postanowiłem go obdarzyć (Jr 18,7–10).

Jak to pogodzić z Bożą przedwiedzą? Wystarczy sobie uświadomić, że jej zrozumienie przekracza nasze możliwości, bo przedtem musielibyśmy zrozumieć ów ocean boskiego „teraz”, wobec którego zarówno całe dzieje naszego kosmosu, jak i nasza przeszłość, teraźniejszość i przyszłość jest jak mała kropla wody.

Coś niezwykle odkrywczego na temat Bożej przedwiedzy zauważył Boecjusz (†525). To tylko nasza wyobraźnia — zauważa ten ostatni filozof czasów starożytnych — łączy Bożą przedwiedzę z przeszłością, Opatrzność zaś z teraźniejszością. Jednak z perspektywy Bożej ponadczasowości, z perspektywy dopiero co wspomnianego oceanu boskiego „teraz” — przedwiedza utożsamia się z Opatrznością. Jest to ta sama dobrotliwa, zatroskana o nas, zabiegająca o nasze dobro Boża Opatrzność, tyle że oglądana przez nas z innego punktu widzenia.

Podsumujmy zatem: teoria teorią, ale naprawdę najważniejsze jest to, żebyśmy starali się Panu Bogu zawierzać całych siebie, byśmy wierzyli Mu z całego serca, że nas kocha i nie ma w Nim żadnego podstępu, byśmy wierzyli Temu, który własnego Syna nam dał, bo tak bardzo Mu na nas zależy.

Jacek Salij OP

1 Problemem Bożej przedwiedzy zajmowali się najwięksi myśliciele chrześcijańscy. Nie jest tak, żebym te teksty radził podsuwać do czytania siedemnastolatkom, jednak warto o nich wiedzieć. Zwłaszcza zwracam uwagę na trzecią księgę dialogu świętego Augustyna O wolnej woli (Św. Augustyn, Dialogi filozoficzne, Kraków 1999, s. 580–623), piątą księgę Boecjusza O pocieszeniu, jakie daje filozofia (Warszawa 1962, s. 124–147) oraz chyba jeszcze niespolszczone dziełko świętego Anzelma, Jak pogodzić Bożą przedwiedzę i przeznaczenie, i łaskę z wolną wolą (Patrologia Latina 158,507–542).


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ania



Dołączył: 09 Cze 2007
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: warszawa

A co powiedział na to wszystko nasz ks.Promotor drogi Lapidzie? bardzo jestem ciekawa:)

jeśli chcesz nas sprowokować do dyskusji to musisz zrobić to w języku dla nas zrozumiałym....
to, że św.Tomasz pisał językiem szalenie skrótowym nie znaczy, że ja też mam tak robić...podobnie jest chyba z Twoim Ockhamem. do najgłupszych nie należę, ale nie rozumiem o co Ci chodzi. domyślam się tylko, a to do prowadzenia sensownej dyskusji, niestety za mało. Proszę, zniż się na mój poziom i wytłumacz problem Ockhama i Twój jakoś przystępniej.
pozdrowienia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Glowa



Dołączył: 25 Sty 2007
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łuków

Ja niestety nie jestem biegły w sprawach dogmatyki, choć tutaj to bardziej problem filozoficzny. W każdym razie, też bym prosił o jakiś wstęp do tematu. Może gdybyś zarysował problematykę, byłoby nam łatwiej napisać, co o tym myślimy. Ale podziwiam za zainteresowania i dobre przygotowanie filozoficzne.
I na początek moje pytanie, być może wyjdę na idiotę - o jakie potępienie chodzi? Nie do końca rozumiem, jak ta sprawa wygląda. Piotr grzeszy i jest potępiony?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
De praedestinatione et praestientia Dei
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu